HATIF JANABI

wiersze z tomu "Aniołowie miłosierdzia"

tłumaczenie z arabskiego: Marek M. Dziekan we współpracy z autorem




ANIOŁOWIE MIŁOSIERDZIA


Aniołowie miłosierdzia -
ich delikatne palce,
ramiona podobne konarom,
skrzydła wzniesione na pożegnanie -
zasługują na współczucie i jałmużnę.
Miłosierni są. Dlaczego?
Krążą we mgle miłosierdzia, której
końca nie widać. A kto nie pragnie miłosierdzia?
Wędrują, niewidzialni, budzą się i swobodnie
prostują nogi, skrzydła,
wzrok, a jednak pracują w pełnej tajemnicy
od niepamiętnych czasów, nie dając o sobie znać:
niektórzy nawet nie wierzą w ich istnicnie.
Inni zaś z tymi, co im współczują - odeszli
szukając miłosierdzia.
(Sam po to przybyłem do Polski.
Miłosz i Brodski do Ameryki,
Abd al-Kadir, Kazim, Jabbar i inni do Francji,
Al-Azzawi z żoną, Al-Maaly i Mandelsztam do Niemiec.
Al-Araji do Algierii, Utajmisz, Fajsal, Fauzi, Haszim i Aziz do Anglii
Mu'ajjid z Dżalilem do Szwecji, Sargon do Ameryki,
/Jili Abd ar-Rahman - na tamten świat...)
Aniołowie miłosierdzia są
wieczni.
Pocieszają, poniżają, piętnują...
Każda śmierć jest nagła - jak każde narodziny.
Kiedy nasze pióra igrają w powietrzu,
wieczność widzi ich łzy.
Każda śmierć jest nagła - jak każde narodziny.
Wczoraj widziałem jednego z nich, jak zbroczony krwią
miłosierdzia leżał na chodniku
i błagał o litość.

11.11.1992.



rys. Jarosław Kuźmiński



NA MROZIE


Na mrozie nakładam buty.
Słyszę przedśmiertny jęk Indianina,
a może to głos zwierzęcia wiedzionego na ofiarę?
Ujrzałem wymarłych zbrojnych ludzi, nim
ogłoszono Bill of Rights, paragraf 5.
Przyjęto go brawami, wszyscy wypili za zdrowie prochu - na szczęście.
Nie mogłem tego wytrzymać, odrzuciłem na bok buty
i tańczyłem. Tańczyłem, jakbym miał wrócić do raju,
aż opuchły mi stopy
i zacząłem wymacywać w łóżku, co zostało z bólu wspomnień.
Wspomnień lasów i stepów, ulic i chodników,
bizonów, orłów i dinozaurów, które do mnie się łasiły,
abym darował burzom nieco ruchu,
abym darował koniom krótki sen wracającego z wojny
stworzeń.
Dotykam tego, co zostało z bólu wspomnień.
Widziałem jednego z wymarłych ludzi z płonącym wzrokiem,
jak kierował na mnie swoją broń.

Bloomington/Indiana, 3.02.1994




NOWY ŚWIAT


Ulica nowego świata... jak zwykle kipi życiem. Czujne kamery obserwują nagie sprawy - kamery dnia, co nie mają czasu na refleksję. Tam dostrzegłem klamki i skoble - niczym lwy i bramy solidne spoglądające z balkonów starego świata. Dotykałem ich z drżeniem wstydliwym, a ciekawym, a kiedy obejrzałem je dokładnie, zagłębiając się w ukryte występy, dostrzegłem imiona wyryte w brązie: imiona kochanków, co zginęli w obronie miasta, gdzie indziej zaś nazwiska pisarzy i artystów, których dawno już nie ma wśród nas. Na ulicy Nowy Swiat, popijając kawę, zacząłem rozmyślać nad zakochanymi, którzy szepcą coś sobie do ucha, a z końca sali zawieszonej obrazami ekspresjonistów sączyła się znana tutejsza piosenka.


Warszawa, l0.07.1993.





RAJE, JELENIE I ŹOŁNIERZE
Adnanowi Abbasowi i George'owi Yacoubowi


Wystarczy gorzkie słowo,
falujący kłos,
wystarczy złamana gałąź.
Wiem: odpłynie ta zdrewniała przestrzeń.
Czasem wystarczy zupa, a czasem sok z winogron.
Czasem wystarczy pragnienie choćby echa burzy,
co dźwięczy pomiędzy mną a ciszą.
Wystarczy mi szelest cienia.
Wiem: nadejdzie już za chwilę
i obmyje moją twarz balsamem rosy.
Wystarczą mi zbocze i wspomnienia,
głazy i jesień co staje się szatą,
żmija, co oblizuje mi się za plecami. Wiem:
być może we śnie przybędzie Naziha: przybędzie.
Wystarczy mi, że pory roku przepływają potykaniem się
wspomnień,
ekstazą gwiazd, biciem pulsu, szeptem, dotykiem i gestem
To, co nie rani
wystarczy mi, gdy szczycę się skrzydłami kruka,
tym, co sprzyja moim planom
i usypuje na mej duszy górę piasku.
Wystarczą mi słowa młodych odszczepieńców,
szaleńców, biedaków, proroków i wieszczków.
Wystarczy mi to, co nie dziczeje
(oni wyciekają z atramentem koszmaru).
Wystarczą mi raje w swych kołyskach
i jelenie plujące ogniem,
i sprawni żołnierze, co słabną bez litości
oraz poszarpana przeszłość.
Wystarczy mi rosa...
Wystarczy mi sen, który dziobem szarpie moje noce,
lub żałośnie zawodzi, że koniec już blisko,
i że zima jest świstem kamieni.
Wystarczy mi kostur mej babki i śmierć od łyku herbaty lub wody,
abaja mej matki, różaniec sąsiada, palmowe gałęzie co chronią ramiona martwego.
Wystarczy mi mało-wiele,
choć w końcu nic mnie już nie cieszy
oprócz objęcia niemożliwości

11.06.I992.



rys. Jarosław Kuźmiński



IRAQI AIRWAYS


O zachodzie mój głos wydelikatniał,
a moje serce trzepoce niczym gasnący knot.
Mój głos przybył, gdy Amman bredził w ekstazic. Horyzont
nie krył horyzontu, słowa nie przyciągały mowy.
Mój głos przemknął cicho, szybkim krokiem,
a powietrze, które było coraz bardziej milczące,
pomieszało się ze wspomnieniami rozdartymi przez kadłub
samolotu.

"Herakliusz" spychał je za morza,
aby odpocząć obok Iraqi Air,
który spał tu od dawna.
Jego szkielet pokrywały tumany kurzu.

Kiedy wyszli zeń marzyciele, wypłynął z niego pył wojen,
które okryły nici mroku.

Hotel "Ammun", Jordania, 3.07.1993.




MOKRE RAMIONA1
Khalidowi Mattawa



FATIHA

Błagam o mądrość nocy, aby dzień stał się cytatem ciemności.
Błagam o słowa, które ptak i gazela rzekły do pustyni,
a skała do trawy, a jastrząb myśliwym,
a woda ogniowi.

Błagam o ostatni jęk, którego echo obija się o ciało,
o trzęsienie na wysokościach i pęd odległości
(wir wody raduje), gdy przeznaczenie śmierci to piana

Błagam o to, co nie szarga swej świętości.
Błagam o siłę w dniu przeznaczonym, kiedy nie będzie już ucieczki,
o gonitwę planet i bogów,
o rozbite marzenia, gdy śpiewak umiera,
a na twarzy wody śpiewający popiół.

Błagam o kochające serce, gdy miłość płynie między krwią a kochankiem
i ogniem uścisku.

Błagam o Fatihę, która nie zawiedzie, ani się nie skończy..

Błagam o moc dnia przeznaczonego.

Bloomington/Indiana, 24.07.1994.




KLIENCI


Mówię do oliwki: naucz mnie.
Mówię do morza przede mną i skąpego Rifu:2
Ja jestem krokami, a przewodnikiem moim harem,
a moim towarzyszem mój gest.
Mówię do dwóch mórz lub brzegów:
jestem okrętem, wy moim krzykiem i żaglem.
Mówię do kawiarni "Umar", do "Funajdik"3 i pośredników:
Czy przybędzie do nas błyskawica na tratwie proroków ze skarbem Salomona
albo skrzydłem kruka?

Podejdź i powiedz: "dym czy pożar?"

Hej, wy dwaj zatrzymajcie się i zapłaczcie nad marzeniem o drodze
i wspomnieniem zmazanym przez burze zatoki
(oceaniczne ryby starte przez winnice i kompanów).
Tam i z powrotem, tam - bez powrotu.

Na północy żyją psy
i koty spacerują w jedwabnych ubrankach.
Czemuż popijam kawę i drżą mi ręce
w zabijającym śnie?

Dalej, okręty zmroku,
Dalej, morskie sile, duchu Otella,
Kabylskie wzgórza, tuareskie ognie,
Dalej, żmijo mej duszy, zabierz mnie
w pobliże Góry4 zawiści
Mój okręt przedziurawiły marzenia
Tam i z powrotem, tam...
Podejdź i powiedz: "dym czy pożar"'?
Tam i z powrotem, żmije mojej duszy.




tłumaczenie z arabskiego: Marek M. Dziekan



1 "Mokre ramiona" - tym terminem określa się tych, którzy usiłują uciec na północ, szczególnie na zachód Europy i do USA różnymi drogami; chodzi tutaj o drogę morską, która często kończy się śmiercią.
2 Rif - obszar w Maroku zamieszkany w większości przez Kabyli.
3 "Al-Funajdik", miasto na północy Maroka, gdzie znajduje się kawiarnia "Umar"; tam spotykają się pośrednicy w poszukiwaniu pasażerów.
4 Góra - Gibraltar, po arabsku "Dżabal Tarik", czyli "Góra Tarika"; o nią rozbiło się wiele łodzi z uciekinierami.
5 "Dym czy pożar?" - ostatnie słowo oznacza skrytą przeprawę do Hiszpanii; wyrażenie szeptane do ucha przez pośredników.