Glosy z Klubu

Anna Sobolewska

ROZDROZA I BEZDROZA POEZJI GRZEGORZA

Do napisania tego artykulu sklonil mnie sam jego bohater. Jak stwierdzil, on stara sie nie zaniedbywac swoich mniej czy bardziej znajomych kolegow "po piorze" i od czasu do czasu wyraza swoja opinie na temat ich dokonan artystycznych, natomiast jego wlasne poczynania pozostaja nie zauwazone przez "krytyczne piora". Stad wlasnie prosba skierowana do mnie o napisanie kilku slow na temat jego najnowszego tomiku poezji.

GRZEGORZ CIELECKI - "BEZ PRUDERII"

Notatka ta miala byc recenzja, ale marny ze mnie krytyk, szczegolnie jesli przychodzi mi recenzowac tomik poezji, napisany przez osobe, ktora lubie i znam od ladnych kilku lat.

O obiektywny sad w takiej sytuacji - sami przyznacie - trudno.

Dlatego, spelniajac tylko po czesci prosbe autora, zdecydowalam sie poddac jego tworczosc krytycznej analizie, bawiac sie nie w krytyka literackiego, ale raczej w psychologa, w ktorej to roli czuje sie osoba znacznie bardziej kompetentna.

Jako poete wszyscy znamy Grzegorza z debiutanckiego tomiku "Dorastanie do snu" (1991), z tomiku "Krajobraz w polusmiechach"(1992) oraz z antologii poetyckiej "Wszystko co moje, nosze ze soba"(1992).

Teraz trzymam w reku kolejna publikacje - tomik "Bez pruderii"(1993). Odmiennosc tego tomiku od pozostalych daje sie zauwazyc jeszcze przed wzieciem do reki. Wzrok przyciaga "krzyczaca" czarnorozowa (z akcentem na slowo "rozowa") okladka. Autor twierdzi, ze zamyslem jej projektanta bylo przedstawienie "zmietolonego przescieradla", ale byc moze dobrze sie stalo, ze malo kto jest w stanie dostrzec na niej przescieradlo. Zdecydowanie zyskuje na tym tytul, nabierajac wieloznacznosci. I od tytulu wszystko sie zaczelo.

Zawiedzeni czytelnicy na wieczorze promocji ("Stodola",12.04.94) pytali, czy autor nie ma wyrzutow sumienia, wabiac kolorem okladki i wiele obiecujacym tytulem, a w srodku zamiast dosadnych, obrazowych erotykow umieszczajac niesmiale i nie porazajace odwaga sformulowan liryki. Autor wyrzutow sumienia nie mial, ale mnie jakis wewnetrzny Dajmonion (a moze tylko sklonnosc do nadinterpretacji) kazal zastanowic sie, jak wytlumaczyc tak odwazny i troche jakby na wyrost nadany tytul?

Wszystkie tomiki, ktore ukazaly sie wczesniej, znam, ale przeczytalam je ponownie, a zaraz po nich tomik najswiezszy. I oto do jakich wnioskow mnie to przywiodlo:

Cala tworczosc Grzegorza Cieleckiego laczy dosc jednorodna poetyka. Niezwykla oszczednosc w slowach, w ostatnim tomiku posunieta jest tak daleko, iz graniczy prawie z asceza. Jest to pierwszy sygnal, ze o przezyciach podmiotu lirycznego autor bez pruderii mowic nie potrafi, a to, co doslowne, ukryl zapewne w slowach, ktore z wierszy powykreslal lub nie odwazyl sie ich uzyc nawet na najbardziej wstepnym etapie przelewania swoich emocji na papier.

Jest jednak cos, co wyraznie rozni opisywany tomik od poprzednich. Jest to dostrzegalna zmiana, jaka dokonala sie w autorze lub, jesli ktos woli, w podmiocie lirycznym, ktorego kolejne wcielenia poznajemy.

Zmienia sie nastroj, klimat, ale przede wszystkim zmienia sie sposob widzenia swiata osoby, ktora przeprowadza nas przez "labirynty przeczuc", gdzie tak "piekielnie latwo sie zgubic".

W zbiorku "Bez pruderii" bohater nie jest juz mlodym, niedoswiadczonym poszukiwaczem, ktorego znamy z tomikow poprzednich. W "Dorastaniu do snu" i "Krajobrazie w polusmiechach" szuka on czesto po omacku i potykajac sie o wlasna naiwnosc, ale czyni to z mlodzienczym zapalem i ufnoscia malego kota, dla ktorego zaden plot nie jest zbyt wysoki, by na niego wskoczyc, bo z zadnego nie spadl jeszcze na tyle dotkliwie, by wyciagnac z tego wnioski na przyszlosc.

Bohater tomiku "Krajobraz w polusmiechach" to ciagle jeszcze bezbronny, romantyczny idealista, ktory dopatruje sie delikatnosci w kolcach rozy, "otumanic moze tylko prostota", "wchlania zycie niezwykle powoli", a "spotkanie to dla niego przede wszystkim niepewnosc".

"Rozowy" tomik bez pruderii rozprawia sie ze zludzeniami, do ktorych prawo daje tylko mlodosc i brak doswiadczenia. Znajdujemy w nim bohatera, ktory juz wie, ze to, co sie w zyciu znajduje, niekoniecznie jest tym, czego sie szukalo, a co wiecej, aby czegokolwiek dotknac wlasna reka, najpierw niejednokrotnie trzeba "ogolocic sie ze zludzen do ostatniej kromki".

W tomiku "Bez pruderii" spotykamy naszego bohatera w momencie, kiedy przestaje on marzyc, a zaczyna dzialac, czyli wtedy, kiedy, jak mowia niektorzy, staje sie mezczyzna.

Teraz juz nic nie jest pierwsze, choc chcialoby sie, aby takim bylo. Dopiero z perspektywy, ktora daje czas i kolejne doswiadczenia, widac, jak wazny byl "pierwszy dotyk..., pierwszy zapach wlosow..., pierwsze rozstanie". Gdyby tak zawsze moc zaczynac od poczatku!

Bohater wierszy Grzegorza ma swiadomosc zachodzacych w nim zmian, bo przyglada sie sobie dokladnie. Ze szczerym zdziwieniem stwierdza - "bylem przeciez niebywale grzecznym chlopcem", a teraz "najchetniej bym czapke niewidke". Ale mimo to z chlopieca fascynacja znow "rozchyla ramiona nowej bajki".

Bez pruderii?

Tak. Bezpruderyjne jest zycie, ktore bohaterowi wierszy Grzegorza kazalo pogubic idealy, do ktorych dazyl w "Dorastaniu do snu", zycie, ktore ogolocilo ze zludzen marzyciela z "Krajobrazu w polusmiechach", zycie, ktore bez zenady obnazylo wszystkie slabosci szalonego kochanka z tomu "Bez pruderii".

Nie wolno jednak zapominac, ze tomik Grzegorza Cieleckiego opowiada historie pewnej milosci, a mowienie o milosci bez odrobiny pruderii jest przeciez w zlym guscie. Ale to juz temat na zupelnie inna opowiesc.

Byc moze troche sie zagalopowalam, czyniac w swoim tekscie odwolania do wszystkich wczesniej wydanych tomikow, moze to malo taktowne - podsumowywac tworczosc tak mlodego autora, ale dzwiecza mi w pamieci slowa Grzegorza, wypowiedziane przez niego na wspomnianym juz wieczorze autorskim.

Powiedzial on mianowicie, ze w pisaniu, jakie uprawial na kartach ostatnich dwoch tomikow "doszedl juz do sciany". Czas wiec chyba najwyzszy, opierajac sie na solidnym przeciez fundamencie, od sciany tej sie odbic i wkroczyc na nowe, nie odkryte jeszcze sciezki, w nowy nurt tworczosci. Czego autorowi i sobie jako czytelniczce oraz pozostalym czytelnikom poezji Grzegorza zycze.

Swoimi wrazeniami podzielila sie z Wami

Anna Sobolewska

Tupnij tutaj myszka, a zobaczysz poezje Grzegorza.