Potrafiłem ożywiać drewno, zmieniać je w krzyk. W ruchomej jasności świec i blasku witraży wszyscy święci odpływali w nieskończoność. W mrocznych kościołach Chrystus schodził na ziemię. Pan mnie doświadczył i wzrok odebrał. Ale ja, mimo ciemności, która otacza mnie szczelną zasłoną, nie ugiąłem się i tworzę po omacku zwycięskie Ukrzyżowanie. |
rys. Jarosław Kuźmiński
![]() |
rys. Jarosław Kuźmiński
![]() |
Nie! Nerwowym gestem przekreśla białe peruki i czarne togi. I starcze dłonie rozrywają kraty, by na podłodze zabrzęczało słońce. Złoto, odwieczna ułudo raju, i deszcz ognisty barwnych kamieni, drogie materie rozsnute w powietrzu ... Lecz tutaj, gdzie wilgotnieją ściany, prochem jest wszystko, prócz odprysków wiatru, przenikających do dna studni najgłębszych. Nie chcę bogactwa Indii, długich szeregów dłoni w ukłonie dotykających chłodnego marmuru i nabożnego szeptu w ciemnościach. Oddajcie mi tylko oddech statku, gdy wiatru w żagle nabiera. I zaśpiew lin, trzeszczenie drewna, gdy budzi się z długiego snu. Niechaj policzki mi owionie i zdejmie z nich odciski krat. I niech rozstąpi się morze, gdy zejdę na biały piasek nieznanego lądu. |