O poezji Hatifa Janabiego


Janusz Danecki

MÓJ SOBOWTÓR, WIESZCZ DŻAHILIJJI



Na Uniwersytecie w Bloomington są oblane słońcem trawniki i czerwone budynki wydziałów i katedr, poprzedzielane bladą już zielenią drzew. Słońce grzeje tam mocno, nawet późną jesienią. Promienie padają ukośnie, ale nie przypominają melancholijnego, szarego dnia polskiej zimy. W niczym też nie przypominają słońca w Bagdadzie, które o tej porze świeci tam nie żółtawo, lecz biało. I wszystko jest białe: domy, drogi i okryte kurzem palmy daktylowe.

Tego wszystkiego nie ma w poezji Hatifa Janabiego. Obraz prawie w niej nie istnieje, a przecież bez tych obrazów właściwie nie da się jej zrozumieć. One gdzieś tam tkwią w głębokim, niedopowiedzianym tle. Ta poezja powstawała z wizją gorącej bagdadzkiej ulicy w tle, polskiej jesiennej szarówki i zieleni bloomingtońskiego campusu.

Sam Hatif Janabi przyznaje się, jak bardzo lubi wsłuchiwać się w odgłosy świata: "Zwykłem przysłuchiwać się wszystkiemu" - powiada - "szumowi deszczu, przepływającej wodzie, porywom wiatru, szelestom traw i szeptom liści, błyskawicy, która rysuje swe znaki na płaszczyźnie nieba, świergotowi ptaków, chrobotowi chrząszcza, który toczy swoją kulkę, ta zaś stacza się, a on ponownie próbuje ją wtoczyć. (...)"

I rzeczywiście, obrazu znacznie jest mniej w tej twórczorci niż wszystkiego tego, co można wyłowić uchem. Ale niemal do wszystkich wierszy trzeba dopisać obrazy i dopiero wtedy uda się może uszczknąć trochę z tego, czym jest ta poezja, co w tej poezji istnieje. Myślę, że bez owych wizji w tle nie sposób tę poezję rozumieć. Jeśli świat zewnętrzny tutaj się pojawia, to jego funkcją jest wyłącznie obsługiwanie świata idei:


Był mrok. Była noc otoczona przez najwierniejszych.


Opisy na pewno zawsze będą metaforą, nigdy zaś czystym odzwierciedlaniem widzianego świata. Nie wiem, dlaczego Hatif Janabi nie lubi opisu, nie lubi obrazów, dlaczego woli pozostawać w świecie czystych idei. Na początku myślałem, że jest w tym jakaś poza, próba wywołania wrażenia na odbiorcy. Kiedy pierwszy raz, wiele lat temu, czytałem tę poezję po arabsku, wiedziałem tylko tyle, że nic z niej nie rozumiem. Po prostu nic nie objaśniało tych abstrakcyjnych rozważań, gier słownych, metafor. Żadnego muśnięcia rzeczywistości. Jak gdyby było to dzieło uczonego, dla którego jedynym kryterium naukowości jest wróżenie z kart, fusów, kuli, byle czego. I wtedy zrozumialem, że poezji Janabiego nie da się interpretować inaczej, jak w kateporiach wróżenia, któremu poddaje się człowiek za wszelką cenę chcący uchodzić za racjonalistę. A przecież nim nie jest i nigdy, przenigdy nie będzie. Ale w kraju, w którym słucha się uczonych, którzy nagle stali się politykami, musi być rzeczą jasną, że nie nauka, lecz zabawa, że sztuka jest najczystszą z nauk. Podobnie dzieje się w świecie arabskim. Dzięki Bogu i tu, i tam pozostaje sztuka. To śmieszne, ale ta poezja w odróżnieniu od polityków i politykujących uczonych nie załatwia żadnych spraw, żaden interes nie decyduje o jej powstaniu.

rys. Jarosław Kuźmiński

Czyżby zatem to, co pisze Janabi było amorficzne, całkowicie pozbawione formy?

W tym twierdzeniu jest coś z prawdy. Zresztą Hatif nie oderwał się od żadnego z krajów. Pracuje na Uniwersytecie Warszawskim i naucza arabskiego tych szaleńców, których porywa nie tyle perspektywa zarobienia pieniędzy (do tego wystarczy oszwabić sąsiada), czy zostania dyplomatą (do tego wystarczy mieć kolegę i malućko honoru), ile chodzi im po prostu o to, żeby zrozumieć innych.

Nie powiem, aby Hatif Janabi ułatwiał czytelnikowi odbiór swoich dzieł. Jeśli poezję w ogóle da się zrozumieć, to poezja Janabiego szczególnie długo opiera się filologowi, który chciałby się przegryźć przez jej niezwykłości. Jest to tym trudniejsze, że jest to poezja powstająca w języku tak innym od polskiego jak arabski. Oczywiście uważny odbiorca dostrzeże w tej twórczości obrazy uciekinierów koczujących na pustyni, ludzi uciekających przed tyranami, ale tak naprawdę nie wie, z czym je złączyć, gdzie je umieścić. Wie jednak jedno: że to wszystko nie odzwierciedla uduchowionego piękna, lecz bardzo brudną rzeczywistość świata polityki i brutalnego wchodzenia polityki w nasze życie. Polityka zawsze wdzierała się w życie osobiste poety:


Mojego ojca zmiotła burza
brat zaginął gdy powracal z wojny nocy z nocą,
przyjaciół moich los poszarpał
na bezdrożach egzystencji

"Źagiel"

Ciemność, niejasność tej poezji wzmagają nawiązania do tradycji arabskich i muzułmańskich. Czytelnik polski może nie wiedzieć, że Fatiha (wiersz "Fatiha") to pierwszy rozdział Koranu, a zarazem najpopularniejsza modlitwa muzułmanów. Zapewne też nie zauważy cytatu poetyckiego w zdaniu:


Hej, wy dwaj, zatrzymajcie się i zapłaczcie nad marzeniem o drodze
i wspomnieniem zmazanym przez burze zatoki.

" Klienci"

To typowy wstęp do staroarabskiej kasydy. W VI wieku Imru al-Kajs, największy poeta przedmuzułmański, zwracając się do swoich dwóch towarzyszy, mówił:


Zatrzymajcie się!
Tu, gdzie był obóz, na skraju piasków
między Haumalem i Ad-Dachulem
zapłaczmy nad wspomnieniem mojej ukochanej.

W następnych wiekach Imru al-Kajsowi wtórowały dziesiątki poetów. Teraz Janabi, jak wielu innych, nie zapomina o własnych tradycjach. Nic dziwnego, że się do tego przyznaje. Kiedy mówi: "Mój sobowtór - wieszcz dzahiliji" ma na myśli całe dzieje poezji arabskiej: półtora tysiąca lat tradycji, tysiące wierszy, miliony myśli.

Wiersz Hatifa to spowiedź arabskiego intelektualisty przeznaczona dla arabskiego intelektualisty. A arabski intelektualista żyje prawie wyłącznie na wygnaniu. Tak jak Hatif Janabi. W Polsce zjawił się już tak dawno, że nikt nie pamięta, czy przybył tu z Iraku, czy może z innego kraju. Nikt też już pewnie nie wie, że do tego kraju nie może powrócić.

Hatif Janabi usprawiedliwia się, że on został tu, a wy - powiada - musieliście zginąć, ponieważ zwlekaliście.

Chwała Bogu, że takich jak on jest więcej:


(Sam po to przybyłem do Polski.
Miłosz i Brodski do Ameryki,
Abd al-Kadir, Kazim, Jabbar i inni do Francji,
Al-Azzawi z żoną, Al-Maaly i Mandelsztam do Niemiec.
Al-Araji do Algierii, Utajmisz, Fajsal, Fauzi, Haszim i Aziz do Anglii
Mu'ajjid z Dżalilem do Szwecji, Sargon do Ameryki,

"Aniołowie miłosierdzia"

To wszystko są wielkie nazwiska; my wiemy, kto to Miłosz i Brodski, może znamy jeszcze Mandelsztama. Musimy jednak uwierzyć, że nazwiska arabskie to nazwiska ludzi tego samego formatu co nasi, europejscy poeci. I rzeczywiście, wszyscy są twórcami żyjącymi na wygnaniu, z daleka od własnych krajów, co gorsza, z daleka od własnej cywilizacji. Bo w końcu ani Miłosz, ani Brodski nie uciekali od świata, w którym się wychowali do zupełnie innej cywilizacji. Tymczasem poeci arabscy skazani są na życie w cywilizacji europejskiej, na pewno wygodnej, ale niewiele mającej wspólnego z urokiem świata ich dzieciństwa.

Jeżeli coś jeszcze prócz ciemności, niejasności, może mnie w tej twórczości zaskoczyć, to elegancja slowa poetyckiego. Jest to poezja wyrafinowana. To nie zabawa w słowa, lecz muskanie słów, smakowanie pięknych zdań literackiej arabszczyzny. Ale już przemienionej pod wpływami tak wielu innych literatur, choć przede wszystkim literatury polskiej. Nie tyle w treści, co w elegancji wypowiedzi.

(...) Hatif jednak nie tylko pisze, ale również wiele tłumaczy, co jest tak ważne dla naszej literatury, bo tłumaczy na język arabski dla dwustu milionów potencjalnych odbiorców. W wielu czasopismach arabskich ukazaly się jego tłumaczenia naszych najlepszych poetów: Różewicza, Herberta, Szymborskiej. I wielu innych.

Twórczość Janabiego stanowi nowe zjawisko w kulturze polskiej: powstawanie twórczości autorów obcych w języku polskim. To zjawisko jest coraz powszechniejsze w Europie Zachodniej. Tam, we Francji i w Niemczech, wielu jest autorów arabskich piszących w językach europejskich. Powstaje literatura arabsko-francuska, arabsko-niemiecka, często - jak w wypadku twórczości arabsko-francuskiej - równie ważna jak twórczość samych Francuzów. U nas to zjawisko być może się dopiero ukształtuje. Wprawdzie sam Hatif jeszcze nie pisze swoich utworów po polsku, zdając się na tłumaczy, to właściwie całe swoje dorosłe życie spędził w Polsce i jego twórczość w wielu wypadkach jest bardziej polska niż arabska czy iracka. (...)

Janusz Danecki


(fragmenty posłowia z tomu "Aniołowie miłosierdzia", ŚWIAT LITERACKI, Izabelin 1995)