Do napisania tego artykułu skłonił mnie sam jego bohater. Jak stwierdził, on stara się nie zaniedbywać swoich mniej czy bardziej znajomych kolegów "po piórze" i od czasu do czasu wyraża swoją opinię na temat ich dokonań artystycznych, natomiast jego własne poczynania pozostają nie zauważone przez "krytyczne pióra". Stąd właśnie prośba skierowana do mnie o napisanie kilku słów na temat jego najnowszego tomiku poezji.
Notatka ta miała być recenzją, ale marny ze mnie krytyk, szczególnie jeśli przychodzi mi recenzować tomik poezji, napisany przez osobę, którą lubię i znam od ładnych kilku lat.
O obiektywny sąd w takiej sytuacji - sami przyznacie - trudno.
Dlatego, spełniając tylko po części prośbę autora, zdecydowałam się poddać jego twórczość krytycznej analizie, bawiąc się nie w krytyka literackiego, ale raczej w psychologa, w której to roli czuję się osobą znacznie bardziej kompetentną.
Jako poetę wszyscy znamy Grzegorza z debiutanckiego tomiku "Dorastanie do snu" (1991), z tomiku "Krajobraz w półuśmiechach"(1992) oraz z antologii poetyckiej "Wszystko co moje, noszę ze sobą"(1992).
Teraz trzymam w ręku kolejną publikację - tomik "Bez pruderii"(1993). Odmienność tego tomiku od pozostałych daje się zauważyć jeszcze przed wzięciem do ręki. Wzrok przyciąga "krzycząca" czarnoróżowa (z akcentem na słowo "różowa") okładka. Autor twierdzi, że zamysłem jej projektanta było przedstawienie "zmiętolonego prześcieradła", ale być może dobrze się stało, że mało kto jest w stanie dostrzec na niej prześcieradło. Zdecydowanie zyskuje na tym tytuł, nabierając wieloznaczności. I od tytułu wszystko się zaczęło.
Zawiedzeni czytelnicy na wieczorze promocji ("Stodoła",12.04.94) pytali, czy autor nie ma wyrzutów sumienia, wabiąc kolorem okładki i wiele obiecującym tytułem, a w środku zamiast dosadnych, obrazowych erotyków umieszczając nieśmiałe i nie porażające odwagą sformułowań liryki. Autor wyrzutów sumienia nie miał, ale mnie jakiś wewnętrzny Dajmonion (a może tylko skłonność do nadinterpretacji) kazał zastanowić się, jak wytłumaczyć tak odważny i trochę jakby na wyrost nadany tytuł?
Wszystkie tomiki, które ukazały się wcześniej, znam, ale przeczytałam je ponownie, a zaraz po nich tomik najświeższy. I oto do jakich wniosków mnie to przywiodło:
Całą twórczość Grzegorza Cieleckiego łączy dość jednorodna poetyka. Niezwykła oszczędność w słowach, w ostatnim tomiku posunięta jest tak daleko, iż graniczy prawie z ascezą. Jest to pierwszy sygnał, że o przeżyciach podmiotu lirycznego autor bez pruderii mówić nie potrafi, a to, co dosłowne, ukrył zapewne w słowach, które z wierszy powykreślał lub nie odważył się ich użyć nawet na najbardziej wstępnym etapie przelewania swoich emocji na papier.
Jest jednak coś, co wyraźnie różni opisywany tomik od poprzednich. Jest to dostrzegalna zmiana, jaka dokonała się w autorze lub, jeśli ktoś woli, w podmiocie lirycznym, którego kolejne wcielenia poznajemy.
Zmienia się nastrój, klimat, ale przede wszystkim zmienia się sposób widzenia świata osoby, która przeprowadza nas przez "labirynty przeczuć", gdzie tak "piekielnie łatwo się zgubić".
W zbiorku "Bez pruderii" bohater nie jest już młodym, niedoświadczonym poszukiwaczem, którego znamy z tomików poprzednich. W "Dorastaniu do snu" i "Krajobrazie w półuśmiechach" szuka on często po omacku i potykając się o własną naiwność, ale czyni to z młodzieńczym zapałem i ufnością małego kota, dla którego żaden płot nie jest zbyt wysoki, by na niego wskoczyć, bo z żadnego nie spadł jeszcze na tyle dotkliwie, by wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość.
Bohater tomiku "Krajobraz w półuśmiechach" to ciągle jeszcze bezbronny, romantyczny idealista, który dopatruje się delikatności w kolcach róży, "otumanić może tylko prostotą", "wchłania życie niezwykle powoli", a "spotkanie to dla niego przede wszystkim niepewność".
"Różowy" tomik bez pruderii rozprawia się ze złudzeniami, do których prawo daje tylko młodość i brak doświadczenia. Znajdujemy w nim bohatera, który już wie, że to, co się w życiu znajduje, niekoniecznie jest tym, czego się szukało, a co więcej, aby czegokolwiek dotknąć własną ręką, najpierw niejednokrotnie trzeba "ogołocić się ze złudzeń do ostatniej kromki".
W tomiku "Bez pruderii" spotykamy naszego bohatera w momencie, kiedy przestaje on marzyć, a zaczyna działać, czyli wtedy, kiedy, jak mówią niektórzy, staje się mężczyzną.
Teraz już nic nie jest pierwsze, choć chciałoby się, aby takim było. Dopiero z perspektywy, którą daje czas i kolejne doświadczenia, widać, jak ważny był "pierwszy dotyk..., pierwszy zapach włosów..., pierwsze rozstanie". Gdyby tak zawsze móc zaczynać od początku!
Bohater wierszy Grzegorza ma świadomość zachodzących w nim zmian, bo przygląda się sobie dokładnie. Ze szczerym zdziwieniem stwierdza - "byłem przecież niebywale grzecznym chłopcem", a teraz "najchętniej bym czapkę niewidkę". Ale mimo to z chłopięcą fascynacją znów "rozchyla ramiona nowej bajki".
Bez pruderii?
Tak. Bezpruderyjne jest życie, które bohaterowi wierszy Grzegorza kazało pogubić ideały, do których dążył w "Dorastaniu do snu", życie, które ogołociło ze złudzeń marzyciela z "Krajobrazu w półuśmiechach", życie, które bez żenady obnażyło wszystkie słabości szalonego kochanka z tomu "Bez pruderii".
Nie wolno jednak zapominać, że tomik Grzegorza Cieleckiego opowiada historię pewnej miłości, a mówienie o miłości bez odrobiny pruderii jest przecież w złym guście. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Być może trochę się zagalopowałam, czyniąc w swoim tekście odwołania do wszystkich wcześniej wydanych tomików, może to mało taktowne - podsumowywać twórczość tak młodego autora, ale dźwięczą mi w pamięci słowa Grzegorza, wypowiedziane przez niego na wspomnianym już wieczorze autorskim.
Powiedział on mianowicie, że w pisaniu, jakie uprawiał na kartach ostatnich dwóch tomików "doszedł już do ściany". Czas więc chyba najwyższy, opierając się na solidnym przecież fundamencie, od ściany tej się odbić i wkroczyć na nowe, nie odkryte jeszcze ścieżki, w nowy nurt twórczości. Czego autorowi i sobie jako czytelniczce oraz pozostałym czytelnikom poezji Grzegorza życzę.
Swoimi wrażeniami podzieliła się z Wami
Tupnij tutaj myszką, a zobaczysz poezje Grzegorza.