Zbigniew Herbert skończył siedemdziesiąt lat. Telewizja Polska S.A. zauważyła ten fakt (brawo!!!), a nawet z tygodniowym wyprzedzeniem reklamowała przeprowadzoną z jubilatem rozmowę, której emisja odbyła się w sobotę, 29 października 1994 r w programie II.
Niestety, prowadzący rozmowę nie byli w stanie wyjść poza schemat jałowego ględzenia o niczym w stylu "Bezludnej wyspy" Niny Terentiew. Redaktor Turowski był słodki jak w swoich "Godzinach szczerości", tylko co z tego. Nie wątpię, że poeta miał sporo ciekawych rzeczy do powiedzenia, jest jednak rozmówcą trudnym i wymagającym. Dlatego nie sprowokują go do wysokich lotów dyrdymały (przepraszam, redaktorowi Turowskiemu chodziło o to, że to taka anegdota) o wspólnej wódce, kiedy pokłócił się ze znajomym i wyproszono go z lokalu.
Po odczytaniu tejże anegdotki przez redaktora Turowskiego Herbert mówi - "Tak było, tak było", no bo co innego można tu powiedzieć.
Bohater programu zaczynał pasjonujące wątki, lecz szybko je kończył, zaś prowadzący rozmowę, zamiast skłonić go do dalszych wynurzeń albo zadać pytanie na ten temat, stwierdzali, że atmosfera jest już zbyt ciężka, więc trzeba ją rozładować. A jak. Niech nam poeta zaśpiewa. I śpiewał.
I tak płynęły minuty, poeta śpiewał, a na koniec wyznał szczerze: "Ale was wynudziłem". Zgoda, tylko dlaczego prowadzący rozmowę pomagali mu w tym, jak tylko się dało.
Tego samego dnia trochę później WOT 51 nadał krótki program na ten sam temat. O Herbercie mówiła, i to ciekawie, poetka Adriana Szymańska, Przemek Gintrowski zaśpiewał wiersze Herberta (szło mu to zdecydowanie lepiej), Szymańska opowiedziała o swoich spotkaniach z autorem "Barbarzyńcy w ogrodzie". Nastrojowo, intymnie, ciepło.
I to wszystko bez udziału Herberta.
Dlatego trochę mi smutno, że zaprzepaszczono rzadką okazję, gdy zgadza się on powiedzieć coś do kamery.