SYLWIA GIBASZEK



MOTTO
Umarłem aby żyć
Teraz stałem się
Czystą formą
Absolutem

Panem ducha i materii



SPACER

Chciałam przejść się
Mleczną drogą
Więc anioł stróż
Pożyczył mi skrzydeł
Obłe robaki istnienia
Nie potrafią latać

Lecz gdy tylko
Stanęłam na niebie
Tysiące bezdomnych gwiazd
Oplatało mi gardło
Rozrywało ubranie

Chciałam uciec
Ale następne bezdomne
Dłubały w moich źrenicach

Byłam już naga
Gdy zaczęły wylizywać
Szpik z moich kości

Szepcząc
Oto człowiek

Dzięki niemu
Ugasimy pragnienie
Odwiecznie płonące
W naszych przezroczystych
Ciałach



* * *

To nie my
Lecz śmierć
Z prochu powstaje
I w proch się obraca
A więc bogiem jest czas
Siedząc nad rzeką
Patrzę jak płynie
I modlę się
O bezbarwność





DOBRANOCKA

Znaleziono Zuzannę
W podmiejskim lasku
Dzięki Bogu
Źyła jeszcze

Policja szuka zboczeńca
A Bóg wsadził fajkę
W zęby
I wyłączył telewizor