E.H. - Wydawnictwo powstalo w podziemiu w pazdzierniku
1982 roku i zostalo zalozone
przez dwie osoby: Waclawa Holewinskiego i
Jaroslawa Markiewicza. Dzialalo
w podziemiu, wydawalo rozne
ksiazki o wielorakiej tematyce.
Poniewaz dzisiaj rozmawiamy o poezji, to powiem o poezji.
Byla taka seria wydawnicza w ramach podziemnej
dzialalnosci, ktora nosila
nazwe Warszawska Niezalezna Oficyna Poetow i
Malarzy. Tam ukazalo sie okolo dwudziestu
tomow i tomikow, miedzy innymi Ewy Lipskiej, Ryszarda
Krynickiego, Jaroslawa Marii Rymkiewicza, Tomasza Jastruna,
Antoniego Pawlaka, Barbary Sadowskiej, Grzegorza Przemyka, Krzysztofa Karaska -
jako Anonima zreszta.
W 1989 roku wydawnictwo zarejestrowalo swoja dzialalnosc i podzielilo sie na dwie czesci: te ktora prowadzi moj maz wraz ze mna i firme Jarka Markiewicza, w ktorej wydaje on inne rzeczy, o troche innym profilu: o kulturze wschodu, parapsychologii.
A.S.-N. - Jakie ksiazki Panstwo wydajecie?
E.H. - Naszym glownym nurtem jest literatura piekna, mamy "Biblioteke amerykanska", wydalismy ksiazki Bohumila Hrabala, Alberto Moravii, Hermanna Hessego. Osobna dzialka jest poezja. Powiedzmy, ze od ponad roku wydawnictwo wydaje bardzo malo ksiazek ze wzgledu na kwestie finansowe, sytuacje rynkowa.
Postanowilismy w ogole zmienic styl zycia i sposob zarabiania pieniedzy. Nie dajemy rady. Byl czas, kiedy w 1990 r. naklad wynosil 15-20 tysiecy i te naklady tak sobie pomalenku spadaly. W Bibliotece Amerykanskiej ksiazki o nakladzie 10 tysiecy sprzedawaly sie po 1000-1500 egzemplarzy i to byl jakby sygnal, ze nalezy pomalu zrezygnowac z takiej dzialalnosci, tzn. zeszlismy z nakladow dziesiec tysiecy egzemplarzy do pieciu, z pieciu do trzech, z trzech do tysiaca i to juz przestalo byc oplacalne. Sama Pani wie, ze jesli nie ma pieniedzy z zewnatrz, to takie naklady nie daja gwarancji na utrzymanie sie.
W zwiazku z tym, co powiedzialam przed chwila, poczatkowo literatura piekna stanowila glowny nurt i byla domena naszej dzialalnosci, natomiast poezja byla tylko czyms ubocznym, natomiast teraz, w zeszlym roku, wydalismy prawie wylacznie tomiki. Wiekszosc wydanych przez nas ostatnio ksiazek to tomiki, a to z tego wzgledu, ze byly one w calosci finansowane. Mamy nadzieje, ze w tym roku tez dostaniemy pieniadze i od tego uzalezniamy to, czy dalej bedziemy te ksiazki wydawac.. Niestety.
A.S.-N. - A skad Panstwo maja pieniadze?
E.H. - Od Ministerstwa Kutury i Sztuki.
A.S.-N. - Czy trudno jest takie pieniadze uzyskac, czy tez renoma Wydawnictwa jest taka...
E.H. - Dostalismy dotacje na caly rok na wydawanie poezji, od roku 1993 i ta kwota pozwolila nam wydac w pierwszym roku 15 tomikow, w drugim dwanascie. Mysle, ze nie bez wplywu byla oczywiscie renoma firmy, ale przede wszystkim osoba prowadzaca serie poetycka - Krzysztof Karasek, ktory gwarantowal jej poziom. Zalozenia byly takie, ze seria bedzie zajmowala sie glownie debiutami, a takze bedzie wydawac ksiazki ludzi, ktorzy juz publikowali, ale niekoniecznie sa bardzo znani, bardzo popularni. I tutaj osoba Karaska gwarantowala, ze to beda ludzie na poziomie i dlatego mysle, ze z tego wzgledu wlasnie dostalismy pieniadze. Jak tez decydowalo to, ze firma nie powstala nagle, ma dluga juz tradycje.
A.S.-N. - Widzialam na okladkach nazwiska osob zwiazanych z SPP: Piotr Matywiecki, Maciej Cislo, sam Karasek.
E.H. - Oczywiscie, jak w kazdej dzialalnosci sentymenty i przyjaznie odgrywaja pewna role. Nie mowie nie. Mamy jakies sympatie i antypatie.
A.S.-N. - Teraz chcialabym zapytac o kolportaz. Jesli Panstwo macie dotacje, wydajecie tomiki, to w jaki sposob je rozprowadzacie?
E.H. - Staramy sie je sprzedac, jakkolwiek nie jest to latwe. Rozsylamy do wielu bibliotek, nawet bibliotek szkolnych. Liczne biblioteki z roznych miejscowosci zwracaja sie do nas z prosba i regularnie im te tomiki wysylamy, za darmo oczywiscie. To duza czesc nakladu, a te naklady teraz sa bardzo niskie, rzedu 1000-500 egzemplarzy. Sprzedaje sie z tego okolo 300. Czesto jest tak, ze autor sam bierze egzemparze swojej ksiazki (jest mu latwiej, jesli ma do tego predyspozycje - oczywiscie nie kazdy lubi, nie kazdy chce sie tym zajmowac) i udaje sie z tym do ksiegarza, bo ma wieksza sile przekonywania, latwiej trafia do serca ksiegarza. A ksiegarzowi, powiedzmy sobie szczerze, trudniej jest odmowic autorowi. Kiedy wydawca przychodzi z tomikiem, ksiegarz narzeka: a to ze drogi, a to ze brzydko wydany, a to ze nie idzie etc.. Natomiast, kiedy przychodzi autor, zachodzi "wyzszy poziom porozumienia" miedzy ksiegarzem a nim.
A.S.-N. - Ksiegarnie, do ktorych wstawiacie Panstwo swoje ksiazki, sa jakos wybierane?
E.H .- Tak. W Warszawie to ksiegarnie im. Prusa, Reprint, Liber, Literacka, choc ta ostatnia mniej.
A.S.-N. - Po ile egzemplarzy danej ksiazki wstawiacie Panstwo do takich ksiegarni jak Prus, czy Liber?
E.H. - Okolo 10, moze 15. Jesli autor mieszka w Warszawie i jest to czlowiek mlody, z duzym zapalem, to potrafi sprzedac w danej ksiegarni i okolo 30 egzemplarzy. Uparcie wstawia po 5 sztuk. Ale czesto bywa tak, ze ksiegarz po sprzedaniu pierwszych dziesieciu egzemplarzy juz pozniej nie chce przyjmowac kolejnych, bo woli nowe tytuly, ma bowiem tak duza oferte wydawnicza, ze po prostu mowi: to juz bylo. Czasem, jesli to jest nazwisko takie, jak Krzysztofa Karaska, to wtedy przyjma wiecej, ale i naklad jego ksiazki byl mniejszy niz 1000 egzemplarzy.
A.S-N. - Widze, ze te tomiki sa dosc ascetyczne, jesli chodzi o forme. Slyszy sie glosy, ze poezja powinna przemawiac tez obrazem...
E.H. - To tez jest pomysl redaktora prowadzacego, z czym ja walcze, ale jak dotad bezskutecznie.
A.S.-N. - Mowi sie, ze poezja powinna byc polaczona z obrazem, ze kiedy bierze sie tomik do reki, powinien on przemawiac nie tylko slowem...
E.H. - Nasza seria poetycka celowo jest zrobiona tak zgrzebnie. Pan Karasek mocno przestrzega, zeby nie przesadzic z forma. Wychodzimy z zalozenia, ze lepiej wydac wiecej za mniejsze pieniadze, a slowo obroni sie samo. Jest to wzorowane na pewnej znanej niemieckiej serii, gdzie wychodzaca wielkie nazwiska w podobnej bardzo szacie graficznej.
A.S.-N. - Format serii jest nieduzy, mozna schowac tomik do torby, do kieszeni...
E.H. - Ale ksiegarze bardzo narzekaja, ze ksiazki prezentuja sie dobrze tylko wtedy, gdy kilka z serii lezy obok siebie, pojedyncza znika.
A.S.-N. - Zatem nieduze, wydajace literature piekna wydawnictwo, zeby sie utrzymac, musi miec jak najnizsze koszty wlasne...
E.H. Tak, to prawda. U nas siedziba wydawnictwa jest prywatne mieszkanie, sami robimy sklad, sami zajmujemy sie wszystkim. I jakos sie udaje.
A.S.-N. - Zatem zycze dalszych sukcesow w wydawaniu tak ambitnej literatury i bardzo dziekuje za rozmowe.