Wiekszosc glosow krytycznych, jakie slyszalem, dotyczy tresci i opiera sie na zarzutach, iz Podsiadlo pisze o marginaliach. A z czegoz to, jak nie z marginaliow, sklada sie zycie? I czy tylko o marginaliach pisze Podsiadlo? Czy relacja "czlowiek-spoleczenstwo" (cykl wierszy "przeciwko panstwu") to sa marginalia? Czy relacja "czlowiek-natura" (inne wiersze z tomiku "Dobra ziemia dla murarzy") to sa marginalia?
Jesli marginalia, to wole Podsiadle piszacego o plecaku niz Milosza piszacego o wolnosci, gdyz z plecaka Podsiadly dowiem sie wiecej o wolnosci, niz z wolnosci Milosza o plecaku, a i plecak, i wolnosc interesuja mnie w rownym stopniu. Plecak moze bardziej, bo blizszy jest zyciu niz sztuczna, literacka wolnosc kolaczaca sie gdzies w glowie poety.
I sila Podsiadly jest wlasnie to, ze zapisuje swoje zycie, a nie koncepcje tegoz zycia dotyczace, zrodzone w glowie i do samej glowy oraz kartki papieru ograniczone. Chwala Podsiadle za to, ze swojej poezji nie wymysla, nie zmysla; ze opisuje rzeczywistosc tu-i-teraz; ze uprawia zyciopisanie, a nie glowopisanie...
(Moze Basho przewroci sie teraz w grobie, ale zaryzykuje twierdzenie, ze poezja Podsiadly to... europejskie haiku. Gdyz wedlug mnie, haiku nie ma nic wspolnego z sylabiczna forma 5-7-5. Dla mnie istota haiku jest odwolywanie sie do rzeczywistosci Zen; do rzeczywistosci scisle ograniczonej w tu-i-teraz, i ilosc sylab nie ma tu nic do rzeczy. A haiku europejskie dlatego, ze Europejczycy sa bardziej wylewni od Azjatow, a Podsiadlo nalezy do Europejczykow uprawiajacych haiku w sposob wyjatkowo gadatliwy i rownie wyjatkowo wypelniony metaforami, co tylko pozornie kloci sie z poetyka Zen.)
Zyciopisanie... i moze wlasnie Podsiadlo ucielesnia romantyczny, stachurowski mit dzinsowego outsidera, zyjacego w Drodze odmienca, skloconego ze swiatem pozorow, eleganckich garniturow i czarnych limuzyn...
Ze spraw pozaliterackich - slyszalem wiele plotek dotyczacych samej osoby Podsiadly - wiadomo, ze w naszej ojczyznie, gdy ktos staje sie slawny, natychmiast okazuje sie, ze jest posiadaczem rogow i racic. Mialem niedawno okazje porozmawiac z Podsiadla i stwierdzam, ze wlasciwym miejscem dla plotek dotyczacych jego osoby sa sciany ulicznych ustepow obok papieru toaletowego (przepraszam papier toaletowy). Otoz:
Jacek Podsiadlo nie gryzie, nie wierzga, nie kasa, nie zgrzyta zebami, nie zadziera nosa ani innych czesci ciala, nie jest kobieta ani stawonogiem, nie posiada rogow ani racic, nie chodzi ze strzykawka wbita w przedramie ani z flaszka plynu Borygo w garsci, nie pluje krwia, nie paraduje nago, nie paraduje w futrze z niedzwiedzi, nie paraduje, nie uzywa slowa "kurwa" jako przecinka, nie uzywa zwrotu "swietlane oblicze poezji" jako przecinka, nie uzywa przecinkow, nie ma tatuazy z Brucem Lee na twarzy, nie uzywa walkmana jako widelca, uzywa widelca... slowem - jest to normalny facet, czego innym poetom goraco zycze.
Reszte wyczytacie w jego tomiku - swietna poezja. Rekami, nogami, glowa i sercem zachecam wszystkich do podrozy po "ziemi dobrej dla murarzy"...
Dziewczyna w telewizorze narzeka na swoje zycie. / "Jest takie szare", mowi. I niechetnie wymienia wszystkie te wspanialosci: lekcje, obiad w stolowce, / popoludnie z rodzina, spacer z psem, czasem kino. // Zostal mi odsloniety ksztalt wszelkiej codziennej czynnosci. / Ujrzalem odwrocony kazdy przedmiot. / Podbrzusze stolu, spod wiadra, wnetrze bryly mydla. / Niepoliczone swieta, w ktorych nie bierzemy udzialu. (...) Murka odkrywa zeby i patrzy na mnie diabelsko. / Prostuje sie i przeciagam. Odslaniam szyje. Pora kochac.
Norbert Kulesza
JACEK PODSIADLO
"Dobra ziemia dla murarzy"
Wydawnictwo TIKKUN,
Warszawa 1994