Lektury - czarnowidzenie


Paulina Lukaszewska

NARZEKANIA STAREGO KONSERWATYSTY



Znajomy szostoklasista, Piotrus, przychodzi czasem do nas w celu podreperowania wiedzy z roznych przedmiotow. Nie wie, co czyni, ale skoro potrzebuje pomocy, trzeba sie postarac.

Niedawno bladzilismy w zawilych opisach szkieletu plazow, a przed nami pietrzyly sie stosy slownikow, atlasow i encyklopedii, bez ktorych przecietny dwunastolatek nie odrobi lekcji. Postanowilismy odetchnac chwile i wtedy to Piotrek wyznal mi swa w najglebszych zakamarkach duszy ukryta tajemnice. Powiedzial, ze za nic nie chce trafic do osmej klasy.

Poniewaz nic nie jest blizsze memu sercu niz wizja ukonczenia przez to obiecujace pachole szkoly, jego deklaracja przyprawila mnie o apopleksje. Przycisniety do wielkiej plyty, Piotrus zeznal, ze dowiedzial sie niedawno, iz w osmej kaza przeczytac "Potop". Czarna dziura, ukryta za tymi slowami, przeraza chlopczyka bardziej, niz wizja smierci od zgnilej goraczki:

Tegoz Piotrusia o siodme poty przyprawiaja przygody pilota Pirxa, ze nie wspomne o zyciorysie niejakiej Ani z Zielonego Wzgorza.

Ten, co pomysli, ze po prostu lektury w szkole sa zle dobrane, srodze sie pomyli. Mily Piotrus jest typowym przedstawicielem narybku ludzkiego, ktory nie czytal, nie czyta i nie bedzie czytal nic poza komunikatami na monitorze komputera i napisami typu "Fast Food". Slowo pisane napelnia go gleboka nieufnoscia i powoduje reakcje obronna organizmu, ktora polega na niemoznosci zrozumienia przekazu. Chlopak nie udaje,on naprawde gubi sie jakos tak po trzecim zdaniu.

Gdzies, kiedys, mial okazje przekonac sie o przyjemnosciach lektur, ale ta szansa zostala zaprzepaszczona, bo nikt mu w tym nie pomogl.

Po serii doswiadczen (przymus, blagania, przekupstwo, proby zastraszenia ), ktore zaowocowaly dlugotrwalym moim pobytem w sanatorium, gdzie leczylam stargane nerwy, oraz dziurami w scianie (slady pociskow z broni palnej, z ktorych zaden nie trafil do celu, bo Piotrus sie uchylal) doszlam do wniosku, ze nalezy dac spokoj.

Czy w ogole jest sens zachecania kogokolwiek do czytania? Biedni nauczyciele dwoja sie i troja, zachecaja, namawiaja, podlizuja sie i zapewniaja, ze "opisy mozna opuszczac", a i tak wiekszosc ukochanej mlodziezy, jesli juz dojdzie do najgorszego, siegnie po bryk i o wszystkim w kilku zdaniach sie dowie...

Buch! Podloze mine przeciwczolgowa we wlasnym obozie, ale powiem, co mi tam. Takiemu, co czytac nie ma w zwyczaju, to i Internet nie pomoze, i wszyscy swieci panscy, lacznie z Pankracym i Bonifacym. Przeciez jarzacy sie monitor jest duzo atrakcyjniejszy od zwyklej, po chamsku drukowanej ksiazki.

Biedne to pokolenie, co lasu nie pozna, bo i tak lepszy ma w virtual reality, a w prawdziwym rozne rzeczy sie moga zdarzyc, mrowka moze ugryzc, i takie tam inne... Wiedze tez latwiej mu bedzie przyswajac z ekranu. Pokolenie to nie bedzie znalo przyjemnosci, jaka daje czytanie nowiutkiej ksiazki, takiej, w ktorej strony sie z trudem otwieraja (lekki trzask, temu otwieraniu towarzyszacy, swietnie znaja mole ksiazkowe), tak jak nie pozna zapachu starej, pozolklej ksiegi, wybobrowanej u antykwariusza albo w bibliotece po stu siedmiu latach poszukiwan i podpisaniu trzydziestu trzech cyrografow.

Nagannym a powszechnym zwyczajem takich czytaczy jest tez oddawanie sie lekturze przy jedzeniu (kto z nas bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem, ale takiego sie nie znajdzie) oraz w autobusie i pociagu, w wannie, w parku, w kolejce (istnialo kiedys takie zjawisko, kto nie wie, o co chodzi, niech sobie o tym, he he he, poczyta), pod koldra przy latarce, w pelnym sloncu i podczas gradobicia, w zdrowiu i w chorobie, w szczesciu i zlej doli, i tak dalej, a teraz zamiast ksiazki podlozmy komputer i mozemy zamknac caly interes.

Na wtorny analfabetyzm nie ma lekarstwa. Jak sie czlowiek od dziecka do czytania nie przyzwyczai, to niby skad ma czerpac przyjemnosc przy lekturze w wieku pozniejszym?

Mozna tylko miec nadzieje, ze tu i owdzie czytacze przezyja i przetrwaja, nawet za cene wycofania sie do okopow Swietej Trojcy.

Ale Piotrusia jednak mi zal.

Paulina Lukaszewska