Tego wszystkiego nie ma w poezji Hatifa Janabiego. Obraz prawie w niej nie istnieje, a przeciez bez tych obrazow wlasciwie nie da sie jej zrozumiec. One gdzies tam tkwia w glebokim, niedopowiedzianym tle. Ta poezja powstawala z wizja goracej bagdadzkiej ulicy w tle, polskiej jesiennej szarowki i zieleni bloomingtonskiego campusu.
Sam Hatif Janabi przyznaje sie, jak bardzo lubi wsluchiwac sie w odglosy swiata: "Zwyklem przysluchiwac sie wszystkiemu" - powiada - "szumowi deszczu, przeplywajacej wodzie, porywom wiatru, szelestom traw i szeptom lisci, blyskawicy, ktora rysuje swe znaki na plaszczyznie nieba, swiergotowi ptakow, chrobotowi chrzaszcza, ktory toczy swoja kulke, ta zas stacza sie, a on ponownie probuje ja wtoczyc. (...)"
I rzeczywiscie, obrazu znacznie jest mniej w tej tworczorci niz wszystkiego tego, co mozna wylowic uchem. Ale niemal do wszystkich wierszy trzeba dopisac obrazy i dopiero wtedy uda sie moze uszczknac troche z tego, czym jest ta poezja, co w tej poezji istnieje. Mysle, ze bez owych wizji w tle nie sposob te poezje rozumiec. Jesli swiat zewnetrzny tutaj sie pojawia, to jego funkcja jest wylacznie obslugiwanie swiata idei:
Byl mrok. Byla noc otoczona przez najwierniejszych.
Opisy na pewno zawsze beda metafora, nigdy
zas czystym odzwierciedlaniem widzianego swiata. Nie wiem, dlaczego
Hatif Janabi nie lubi opisu, nie lubi obrazow, dlaczego woli
pozostawac w swiecie czystych idei. Na poczatku
myslalem, ze jest w tym jakas poza,
proba wywolania wrazenia na odbiorcy.
Kiedy pierwszy raz, wiele lat temu, czytalem te
poezje po arabsku, wiedzialem tylko tyle,
ze nic z niej nie rozumiem. Po prostu nic nie
objasnialo tych abstrakcyjnych
rozwazan, gier slownych, metafor.
Zadnego musniecia rzeczywistosci. Jak gdyby
bylo to dzielo uczonego, dla ktorego
jedynym kryterium naukowosci jest wrozenie z kart,
fusow, kuli, byle czego. I wtedy zrozumialem, ze poezji
Janabiego nie da sie interpretowac inaczej, jak w kateporiach
wrozenia, ktoremu poddaje sie
czlowiek za wszelka cene
chcacy uchodzic za racjonaliste. A
przeciez nim nie jest i nigdy, przenigdy nie bedzie. Ale w
kraju, w ktorym slucha sie uczonych, ktorzy
nagle stali sie politykami, musi byc rzecza
jasna, ze nie nauka, lecz zabawa,
ze sztuka jest najczystsza z nauk. Podobnie dzieje
sie w swiecie arabskim. Dzieki Bogu i tu, i tam pozostaje
sztuka. To smieszne, ale ta poezja w odroznieniu od
politykow i politykujacych uczonych nie
zalatwia zadnych spraw, zaden
interes nie decyduje o jej powstaniu.
rys. Jaroslaw Kuzminski
Czyzby zatem to, co pisze Janabi bylo amorficzne, calkowicie pozbawione formy?
W tym twierdzeniu jest cos z prawdy. Zreszta Hatif nie oderwal sie od zadnego z krajow. Pracuje na Uniwersytecie Warszawskim i naucza arabskiego tych szalencow, ktorych porywa nie tyle perspektywa zarobienia pieniedzy (do tego wystarczy oszwabic sasiada), czy zostania dyplomata (do tego wystarczy miec kolege i malucko honoru), ile chodzi im po prostu o to, zeby zrozumiec innych.
Nie powiem, aby Hatif Janabi ulatwial czytelnikowi odbior swoich dziel. Jesli poezje w ogole da sie zrozumiec, to poezja Janabiego szczegolnie dlugo opiera sie filologowi, ktory chcialby sie przegryzc przez jej niezwyklosci. Jest to tym trudniejsze, ze jest to poezja powstajaca w jezyku tak innym od polskiego jak arabski. Oczywiscie uwazny odbiorca dostrzeze w tej tworczosci obrazy uciekinierow koczujacych na pustyni, ludzi uciekajacych przed tyranami, ale tak naprawde nie wie, z czym je zlaczyc, gdzie je umiescic. Wie jednak jedno: ze to wszystko nie odzwierciedla uduchowionego piekna, lecz bardzo brudna rzeczywistosc swiata polityki i brutalnego wchodzenia polityki w nasze zycie. Polityka zawsze wdzierala sie w zycie osobiste poety:
Ciemnosc, niejasnosc tej poezji wzmagaja nawiazania do tradycji arabskich i muzulmanskich. Czytelnik polski moze nie wiedziec, ze Fatiha (wiersz "Fatiha") to pierwszy rozdzial Koranu, a zarazem najpopularniejsza modlitwa muzulmanow. Zapewne tez nie zauwazy cytatu poetyckiego w zdaniu:
To typowy wstep do staroarabskiej kasydy. W VI wieku Imru al-Kajs, najwiekszy poeta przedmuzulmanski, zwracajac sie do swoich dwoch towarzyszy, mowil:
Zatrzymajcie sie!
Tu, gdzie byl oboz, na skraju piaskow
miedzy Haumalem i Ad-Dachulem
zaplaczmy nad wspomnieniem mojej ukochanej.
W nastepnych wiekach Imru al-Kajsowi wtorowaly dziesiatki poetow. Teraz Janabi, jak wielu innych, nie zapomina o wlasnych tradycjach. Nic dziwnego, ze sie do tego przyznaje. Kiedy mowi: "Moj sobowtor - wieszcz dzahiliji" ma na mysli cale dzieje poezji arabskiej: poltora tysiaca lat tradycji, tysiace wierszy, miliony mysli.
Wiersz Hatifa to spowiedz arabskiego intelektualisty przeznaczona dla arabskiego intelektualisty. A arabski intelektualista zyje prawie wylacznie na wygnaniu. Tak jak Hatif Janabi. W Polsce zjawil sie juz tak dawno, ze nikt nie pamieta, czy przybyl tu z Iraku, czy moze z innego kraju. Nikt tez juz pewnie nie wie, ze do tego kraju nie moze powrocic.
Hatif Janabi usprawiedliwia sie, ze on zostal tu, a wy - powiada - musieliscie zginac, poniewaz zwlekaliscie.
Chwala Bogu, ze takich jak on jest wiecej:
To wszystko sa wielkie nazwiska; my wiemy, kto to Milosz i Brodski, moze znamy jeszcze Mandelsztama. Musimy jednak uwierzyc, ze nazwiska arabskie to nazwiska ludzi tego samego formatu co nasi, europejscy poeci. I rzeczywiscie, wszyscy sa tworcami zyjacymi na wygnaniu, z daleka od wlasnych krajow, co gorsza, z daleka od wlasnej cywilizacji. Bo w koncu ani Milosz, ani Brodski nie uciekali od swiata, w ktorym sie wychowali do zupelnie innej cywilizacji. Tymczasem poeci arabscy skazani sa na zycie w cywilizacji europejskiej, na pewno wygodnej, ale niewiele majacej wspolnego z urokiem swiata ich dziecinstwa.
Jezeli cos jeszcze procz ciemnosci, niejasnosci, moze mnie w tej tworczosci zaskoczyc, to elegancja slowa poetyckiego. Jest to poezja wyrafinowana. To nie zabawa w slowa, lecz muskanie slow, smakowanie pieknych zdan literackiej arabszczyzny. Ale juz przemienionej pod wplywami tak wielu innych literatur, choc przede wszystkim literatury polskiej. Nie tyle w tresci, co w elegancji wypowiedzi.
(...) Hatif jednak nie tylko pisze, ale rowniez wiele tlumaczy, co jest tak wazne dla naszej literatury, bo tlumaczy na jezyk arabski dla dwustu milionow potencjalnych odbiorcow. W wielu czasopismach arabskich ukazaly sie jego tlumaczenia naszych najlepszych poetow: Rozewicza, Herberta, Szymborskiej. I wielu innych.
Tworczosc Janabiego stanowi nowe zjawisko w kulturze polskiej: powstawanie tworczosci autorow obcych w jezyku polskim. To zjawisko jest coraz powszechniejsze w Europie Zachodniej. Tam, we Francji i w Niemczech, wielu jest autorow arabskich piszacych w jezykach europejskich. Powstaje literatura arabsko-francuska, arabsko-niemiecka, czesto - jak w wypadku tworczosci arabsko-francuskiej - rownie wazna jak tworczosc samych Francuzow. U nas to zjawisko byc moze sie dopiero uksztaltuje. Wprawdzie sam Hatif jeszcze nie pisze swoich utworow po polsku, zdajac sie na tlumaczy, to wlasciwie cale swoje dorosle zycie spedzil w Polsce i jego tworczosc w wielu wypadkach jest bardziej polska niz arabska czy iracka. (...)
Janusz Danecki
(fragmenty poslowia z tomu "Aniolowie
milosierdzia", SWIAT LITERACKI, Izabelin 1995)