Hans Kloss powrocil.
Niewatpliwie w pelni chwaly. Cale rodziny co weekend czatuja przed telewizorami, aby nie przegapic kolejnego odcinka przygod bohaterskiego Janka, szpiega rozwalajacego hitlerowska machine od wewnatrz, swietnie zakamuflowanego w realiach III Rzeszy.
Sam tez chetnie
patrze w ekran na ow produkt polskiej kinematografii, byc moze dlatego, iz w ostatnim czasie serialu o J-23 nie lansowano juz tak nachalnie (czytaj: co poltora roku nowa emisja). Troche sie wiec w pamieci zatarlo, jako iz nie korzystalem z posrednictwa video w tym wzgledzie - na rynku kaset "Stawka wieksza niz zycie" krolowala kilka lat temu. I dobrze. Ale komus Hans podpadl. Zaklulo w oczy, iz PRL-owski produkt masowej kultury przebija wciaz popularnoscia nowsze dziela rodzimych tworcow, czesto tych "politycznie pozytywnych", plus kilometry tasmy amerykanskich produkcji filmowych zapelniajacych przerazajaco nudna chala zarowno panstwowe jak i prywatne kanaly telewizyjne. Trzeba bylo tez nieco oswiecic przyglupiastych widzow co do podlego charakteru struktury, ktorej w istocie sluzyl Janek vel Hans. Wyprane z wiedzy homo sovieticusy nigdy bowiem nie slyszaly o zbrodniach stalinowskich i Katyniu i moglyby zaczac masowo zglaszac sie do (post) radzieckiego wywiadu w celu heroicznej kariery.
O chwala Ci, Walendziaku
za to tak zaskakujace novum, jakim jest posadzenie w studiu tv dwoch typow, obrzydzajacych z widoczna przyjemnoscia kazdy kolejny odcinek serialu. Ten eksperyment to zapewne curiosum w skali swiatowej - zazwyczaj media pragna przyciagnac widza (czytelnika) do swojej oferty programowej.
Z niecierpliwoscia czekam na kolejne, efektowne przejawy
nowej mysli walendziakowej tego rodzaju - moze bedzie
to osobka, ktora przed wieczornymi wiadomosciami
zyczliwie nam powie: "Dajcie sobie siana, rodacy
Na razie mozemy po latach zaklamania dowiedziec sie, ze w zasadzie to nie nalezy zbytnio za Jankiem trzymac, bo to obrzydliwy szpicel KGB, byc moze unurzany w krwi katynskich oficerow i walczacy z w sumie calkiem sympatycznym Wehrmachtem... No, moze te gestapo to troche swinki i Brunner nieco odpychajacy - ale za to nie kumali sie jak Kloss z komuchami. To pozwala spojrzec na nieco zbyt heroiczna sylwetke agenta J-23 z naleznym dystansem, a przede wszystkim bez kompleksow... Nie taki on znow nieskazitelny...
"Stawka wieksza niz zycie" na tle
wiekszosci szpiegowskich produkcji zachodnich, jakie widzialem ostatnimi czasy, to arcydzielo. Przerysowana postac nieskalanego zlym slowem, uczynkiem i zaniedbaniem osobnika, grana przez Stanislawa Mikulskiego (moim zdaniem bardzo dobrze), to oczywiscie kolejny model supermana - komiksowy i nierealny jak kazda doskonalosc.
Osobliwy stosunek do kobiet J-23, polegajacy na oszalamianiu ich czarem munduru, a nastepnie wykorzystywaniu do celow sluzbowych, moze budzic zrozumiale opory w srodowiskach feministycznych, choc w polaczeniu z prezentowana przez superszpiega seksualnoscia stulbii sprawia, iz jednoczesnie mundur oficera Abwehry kojarzy sie nieco z habitem... Czyli obecnie odzieniem dosc modnym na szklanym ekranie. Nie zapija sie tez Kloss jak ostatnia swinia i to mimo dosc nerwowych warunkow pracy - co budzi w nas nieufnosc, czy aby rzeczywiscie reprezentuje on mieszkancow tej czesci Europy i proradziecka orientacje kulturowa.
Ten celibat i abstynencja jako zywo kontrastuja z cechami Jamesa Bonda, ale byc moze ma stanowic znamie epoki - Bond dziala pozniej.
Ma wiec J-23 cechy, ktore koresponduja z zalecanym przez Kosciol stylem zycia i gdyby nie jego mocodawcy, to zapewne przedstawiano by te postac jako wzorzec na lekcjach religii dla mlodziezy. Swiadczy to o ponadczasowosci serialu i zaprzecza jakoby komuna lansowala zawsze tylko rozpuste.
A oto kilka innych zalet Janka:
- nie jest cyborgiem - mimo ze rysowany gruba krecha nie zostal on pozbawiony cech ludzkich takich jak np. troska o wspolpracownikow; nie posiada nawet malej plytki wmontowanej w cialo, widzi poprzez naturalne narzady wzroku, slyszy uszami itd., co odroznia go np. od Robocopa
- zupelnie nie posluguje sie komputerem, jak to przyjelo sie we wspolczesnej kinematografii amerykanskiej, gdzie nader czesto glowna osia akcji staje sie wlamanie do czyjejs bazy danych; Kloss zdobywa informacje dzieki sprytowi, wykorzystywaniu naiwnych corek naukowcow i zon oficerow, ale zawsze robi to bez pomocy supernowoczesnej (nawet na owe czasy) techniki
- takze w walce bezposredniej nie naduzywa J- 23 broni, zadowala sie przewaznie ulubionym pistoletem parabellum; brakuje przez to w "Stawce wiekszej niz zycie" tak efektownych scen destrukcji, jakie zazwyczaj towarzysza widzowi w niemal kazdym produkcie filmowym.
Az chcialoby sie przekazac w rece Janka chociazby mala haubice albo tez obdarowac go psem bulterierem. Niestety, jestesmy bezsilni w tym wzgledzie.
Kilka tygodni temu telewizja zafundowala nam w sobotnia noc pewien film, w ktorym zwykly amerykanski szary policjant wysiekl kilkudziesieciu przestepcow za pomoca malego, zdalnie sterowanego czolgu sluzbowego. Jakze ulatwiloby to zadanie Jankowi, gdyby wyposazyc go w taka zabaweczke...
- posluguje sie Kloss intelektem, gdyz walczyc za bardzo nie umie i basta.
Nie zebym pragnal Staska Mikulskiego spotkac w ciemnej ulicy podczas czulego spaceru z jego zona, ale brak znajomosci podstawowych we wspolczesnej sztuce aktorskiej technik karate, taekwondo, kyokushinkei, czy chociazby aikido, daje sie odczuc. Widza drazy niepotrzebna obawa, czy gdyby Brunner byl czlowiekiem o fizjonomii Tysona, Janek nie zrezygnowalby z powierzonej mu misji.
Mam nadzieje,
ze przekonalem Czytelnika, iz te swoiste niedoinwestowanie Klossa w sprzety i talenty stanowi niespodziewanie jego najwiekszy plus.
Na tle glupkowatych komedii o rapujacych Murzynach, seriali-tasiemcow z zycia wyzszych sfer i podobnych niedostosowanych do naszej mentalnosci filmow z innych kregow kulturowych - a takze wsrod petajacych sie wciaz po ekranie ksiezy i politycznych meneli - "Stawka wieksza niz zycie" staje sie filmem z pewna poetyka.
Naleze wprawdzie do pokolenia pokpiwajacego zazwyczaj z tego typu komiksowych produktow kultury masowej i starych przesmiewcow tegoz serialu, ale coz...
Moze sie starzeje, a moze po prostu nie przewidzialem tak wielkiej amerykanizacji zycia.