Krytyka naukowa czyli sztuka porównań.

Głos w dyskusji

Stefan Jackowski

Przez krytykę naukową rozumiem czynności polegające na określaniu wzajemnych relacji utworów naukowych. Przez utwór naukowy rozumiem tu wyniki badań, prace, rozprawy, książki a także obszerniejsze fragmenty dorobku naukowego indywidualnych uczonych, grup lub instytucji. Relacje między utworami naukowymi są skomplikowane i zadanie krytyka nie może być sprowadzone do wystawiania utworom numerycznych ocen. Odwołując się do intuicji matematycznych można powiedzieć, że utwory naukowe tworzą wielowymiarową przestrzeń. Wszelkie oceny dzieła naukowego mają w istocie charakter względny; dokonywane są bowiem przez porównywanie róznych aspektów danego utworu z innymi. Najczęściej potrzeba krytyki związana jest z procesami podejmowania decyzji o:

Pozostawiam tu poza rozważaniami krytyke polegającą na dyskusji z poglądami innych autorów zawartą w pracach naukowych; należy ona bowiem raczej do sfery badań per se.

Naszkicowany wyżej teoretyczny model opisuje praktykę wielu instytucji: np. niektóre czasopisma proszą recenzentów o porównanie manuskryptu z pracami opublikowanymi w tym czasopismie lub innych o pokrewnej tematyce; pewne agencje wspierania badań wraz z projektem badawczym przesyłają recenzentowi listę już finansowanych programów, oczekując oceny porównawczej; czołowe uczelnie proszą opniodawców o porównanie osiągnięć kandydata do awansu z innymi specjalistami w dziedzinie. Rozmaite są kryteria ocen; o przyznaniu finansowania badań decyduje zazwyczaj głównie poziom wyników naukowych aplikanta; o opublikowaniu pracy w czasopiśmie także jakość ich przedstawienia. Ocena kandydata do awansu odbywa się często bardziej na podstawie oceny czasopism w których publikuje lub co gorsza liczby prac, niż ich zwartości.

Tu przytoczę anegdotę, prosto z pewnej czołowej amerykańskiej uczelni. Kiedy w rozmowie z przyjacielem wyraziłem zdziwienie jak to się stało, że pewien skądinąd wybitny, ale mało “piśmiennny” matematyk mógł otrzymać tam profesurę, mój gospodarz odpowiedział: U nas jest tak: w kiepskich uniwersytetach ocenia się ludzi po długości listy publikacji, w średnich po jakości czasopism w których publikują, a w najlepszych po merytorycznej wartości ich wyników, choćby nieopublikowanych.

Jak dokonać precyzyjnego pomiaru położenia utworu naukowego wśród innych? Tak jak w badaniach eksperymentalnych potrzebne są wielokrotne pomiary i podobnie jak w geodezji rozmaite punkty widzenia. Opiniodawcy z pewnością powinni być kompetentni, lecz czasem odleglejsza perspektywa pomaga w ocenie znaczenia utworu na tle innych; z drugiej strony techniczne szczegóły rozważań najlepiej może sprawdzić ekspert, który sam uprawiając podobne badania z pewnością nie będzie podnosił wątpliwości co do ich znaczenia. Potrzeba rozmaitych punktów widzenia jest szczególnie wyraźna w ocenie prac interdyscyplinarnych, lub korzystających z narzędzi zewnętrznych w stosunku do dziedziny, której dotyczą.

Powołując opinidawców powinniśmy zastanawiać się, czy są oni w stanie odpowiedzieć na pytania, które chcielibysmy im postawić. Jeśli redaktor czasopisma naukowego otrzymuje pracę o której jest przekonany, że zawiera wartościowe wyniki, ale ma wątpliwości do sposobu ich przedstawienia to wysyłając ją do recenzji powinien odpowiedzieć sobie na pytanie czy dany recenzent sam dobrze pisze i czy jest w stanie skorygować tekst. Przykłady ilustrujace tezę, że ocena utworów naukowych jest względna i wielowymiarowa można by mnożyć.

Intencją organizatorów konferencji było omówienie objawów i przyczyn ułomności krytyki naukowej w Polsce oraz przedyskutowanie możliwości terapii. Sądzę, że ważnych źródeł negatywnych zjawisk, które odczuwamy należy szukać w mechanizmach działających w procesach nadawania stopni i tytułów naukowych w Polsce oraz w krajowych wydawnictwach naukowych.

Wysoki poziom krytyki nie jest celem samym w sobie; ma być środkiem prowadzącym do zapewnienia wysokiego poziomu badań, wyników i publikacji naukowych. Wysoki poziom w większości dyscyplin jest definiowany przez standardy ogólnoświatowe. Za szczególnie niebezpieczny dla poziomu nauki w Polsce uważam “wsobny chów” doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów oraz istnienie formalnych lub zwyczajowych ograniczeń w doborze recenzentów zarówno w przewodach jak i wydawnictwach.

Za niekorzystną uważam praktykę przeprowadzania przewodów w instytucjach od wielu lat zatrudniających kandydata do kolejnego stopnia lub tytułu. Już otwarcie przewodu odzwierciedla często przekonanie danego środowiska (wyrabianemu na podstawie rozmaitych przesłanek, nie tylko naukowej natury), że kandydat “dojrzał” już do awansu. Przebieg przewodu, dobór recenzentów bywa podporządkowany temu przekonaniu. Trzeba nie lada determinacji recenzenta, aby przeciwstawić się środowsku oczekującemu awansu kolegi. Praktyka “wsobnego chowu” stanowi też istotne ułatwienie awansów naukowych dla osób ztrudnionych w instytucjach posiadających stosowne uprawnienia.

Ustawowe wymaganie, aby recenzenci w przewodach legitymowali się habilitacją lub tytułem naukowym drastycznie zmniejsza możliwości wybory kompetentnego opinioodawcy, niemal eliminując zagranicznych specjalistów. Zauważmy, że w Niemczech, gdzie zresztą habilitacja ma swe źródła, takie ogranicznie nie jest stosowane. Poza wspomnianymi uwarunkowaniami środowiskowymi, zawężanie puli recenzentów w przewodach ma moim zdaniem negatywny wpływ na jakość krytyki naukowej z dwóch powodów:

Polskie środowisko naukowe w większości dziedzin jest zbyt wąskie, aby móc sobie pozwolic na takie ograniczenia bez ryzyka obniżenia jakości krytyki, której poddawana jest nasza twórczość. Moje własne doświadczenia nie potwierdzają rozpowszechnionego poglądowi, że recenzje zagraniczne, w przeciwieństwie do krajowych, bywają często kurtuazyjne; spotkałem się z kilkoma przypadkami, gdy w dyplomatycznych słowach wyrażały krytycyzm w sprawach, w których krajowi recenzenci wypowiadali się jednoznacznie pozytywnie.

Nieco na marginesie tych rozważań chciałbym wspomnieć, o negatywnych efektach ubocznych oczekiwania, aby osoby aspirujące do tytułu naukowego wypromowały doktora. Powoduje to zatrzymywanie zdolnych studentów w słabszych ośrodkach, zamiast sprzyjać kształceniu kadry naukowej w ośrodkach najsilniejszych i tworzeniu tam “masy krytycznej” aktywnej naukowo młodzieży.

Od Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułu oczekiwałbym nie tylko drobiazgowego sprawdzania strony formalnej poszczególnych przewodów, ale także wskazówek i analiz wynikających z oglądu wszystkich postępowań awansowych; dokonywania na tej podstawie wykładni przepisów i inicjowania ich koniecznych zmian. Sądzę, że niekorzystne jest wyjmowanie spoza pola widzenia CK przewodów habilitacyjnych przeprowadzanych przed radami niektórych jednostek, bowiem może to powodować przekonanie o niższym średnim poziomie habilitacji niż ma to w istocie miejsce. Może także służyć jako wstęp do likwidacji tej potrzebnej instytucji, która mogłaby odgrywać jeszcze ważniejszą rolę w zapewnieniu właściwego poziomu krytyki naukowej w Polsce; przynajmniej w zakresie procesów awansów naukowych.

Innymi ważnymi instytucjami odpowiedzialnymi za poziom krytyki naukowej są czasopisma. Lawinowy wzrost liczby czasopism na całym świecie; związany zarówno z próżnością uczonych i wzrostem ich liczby jak też chęcią zysku komercyjnych wydawców powoduje, że zapewne coraz łatwiej jest opublikować pracę. Jedyną szansą zachowania i podnoszenia poziomu prac publikowanych w czasopiśmie jest tworzenie kompetentnych kolegiów redakcyjnych. Ważnym powodem kierowania dobrej pracy do danego czasopisma jest intencja autora, aby jego praca została dostrzeżona przez konkretnego redaktora. Zamykanie kolegiów redakcyjnych czasopism, szczególnie w naukach ścisłych, w ramach polskiego środowiska naukowego, ograniczanie się do krajowych recenzentów musi prowadzić do podupadania merytorycznych standardów czasopisma. Odwrotnie, droga do poprawienia standardu polskich czasopism prowadzi przez umiędzynarodowienie zespołów redakcyjnych (co wcale nie powinno oznaczać sprzedawania tyutułów komercyjnym wydawnictwom!).

Z braku dostatecznej znajomości tematu nie wypowiadam się szerzej o krytyce związanej ze sponsorowaniem projektów badawczych. Na podstawie doświadczeń recenzenta projektów KBN sądzę, że byłoby pożądane wprowadzenie do ocen wyraźniejszych elementów porównawczych. Sądzę, że po kilku latach funkcjonowania KBN jest potrzebne przeprowadzenie szerszej dyskusji o efektach przyjętych rozwiązań i ewentualne zaproponowanie korekt.